Biznes dziecięcy jest chyba jednym z najlepiej opłacanych w Polsce, nie sprawdzałam statystyk, ale wydaje mi się, że obok branży ślubnej, tutaj zarabia się najwięcej, dlatego nikogo nie dziwi fakt, że tak prężnie rozwija się ta branża w temacie rynku wtórnego. W sumie nie ma się co dziwić, rodzice chcą dla swoich dzieci tego co najlepsze, a nie zawsze możemy sobie pozwolić na zakup tych najlepszych przedmiotów w pełnej cenie, czasami kieruje też nami moda, modnym jest mieć kocyk konkretnej firmy, który kosztuje majątek, to kupujemy używany. Powodów kupowania używanych przedmiotów jest wiele, każdy ma swoje i nie zamierzam nikogo za ich zakup oceniać, nie o tym będzie ten wpis, będzie o tym dlaczego ja staram się kupować wszystko nowe i co ewentualnie kupuję używane.
Nie lubię kupować używek i staram się kupować Mani wszystko nowe, a to dlatego, że kilka przedmiotów, które mieliśmy z tzw. drugiej ręki mnie zawiodło nie od razu i nie było to zamiarem sprzedającego, ale mimo wszystko się zawiodłam.
Zacznę od łóżeczka, łóżeczko dla Mani kupiliśmy używane, sprzedawała koleżanka mamy, więc było z tzw. znanego domu ( a , bo jak już coś, to staram się kupować od ludzi których znam) wiedziałam, że w domu się nie pali, dziecko na nic nie chorowało, ogólnie było bardzo zadbane. Do łóżeczka kupiliśmy nowy materac, bo położenie noworodka na materacu po innym dziecku to już jest ponad moje siły i naprawdę dziwię się ludziom, którzy to robią! Ale wracając do tematu łóżeczka, na zakupie z drugiej ręki zaoszczędziłam około 100 zł, dużo/niedużo, teraz z perspektywy czasu, żałuję że nie kupiłam nowego, a to dlatego, że teraz dla Tosi będziemy musieli kupić kolejne. Łóżeczko po dwójce maluchów ma tak popękane belki na dole, że chyba bałabym się położyć na nim dziecko, noworodka może bym się skusiła, ale gdy Tośka zacznie rosnąć, a dodatkowo odziedziczy charakterek po starszej siostrze, to może się okazać, że pewnego dnia te belki nie wytrzymają i mała wraz z materacem wyląduje na ziemi. Podobnie sprawa miała się z wózkiem, który też był używany, po około roku w naszym domu, zaczęło szwankować nam jedno koło, mąż je trochę jakby podreperował, tak że gondola, mam nadzieję, jeszcze nam posłuży, ale w nową spacerówkę będziemy musieli niestety zainwestować. W związku z tymi incydentami mam swoją teorię, jeśli planujesz jedno dziecko i wiesz, że za skarby świata nie będziesz miała tych dzieci więcej, spokojnie możesz kupować przedmioty po innych, natomiast jeśli planujesz mieć większą rodzinę, warto zastanowić się nad zakupem nowych sprzętów, aby nie okazało się, że dla kolejnego malucha musisz kompletować wyprawkę jeszcze raz, w sytuacji, gdy teoretycznie masz w domu wszystko po starszym dziecku.
Kupowanie zabawek. Jestem na TAK i na NIE, wszystko zależy od tego o jakich zabawkach mówimy. Nigdy, przenigdy nie kupię używanych grzechotek, gryzaków, pluszaków, maty edukacyjnej i innych tego typu akcesoriów, używanych przez dziecko w wieku do roku. Maluszek w tym wieku wszystko bierze do buzi, na wszystko się ślini, a niestety nie wszystko można wyprać czy wysterylizować, a w życiu nie naraziłabym mojej córeczki na tak głupio załapaną infekcję… A zatem do roku czasu zabawki jedynie nowe, a później to już z górki wszelkiego rodzaju rowerki, hulajnogi itd kupujemy ” z drugiej ręki”. Oczywiście czasami szarpniemy się na coś nowego, ale przed używaniem rowerku po kimś nie mam oporu
Ubrania. Tak, mamy mnóstwo ubrań po starszych koleżankach Mani, ale właśnie są to ubranka od znajomych lub rodziny, rzadko kiedy zdarza mi się kupować ubranka z drugiej ręki na forach, lub stronach internetowych. A wynika to z kilku powodów. Po pierwsze, nie lubię. Sama dla siebie, również bardzo rzadko kupuję w lumpeksach, szmateksach czy jak to zwał i to też nie dlatego, że jakoś mnie to odrzuca, a głównie dlatego, że ja nie umiem w takich w takich miejscach kupować. Zawsze albo rozmiar nie ten, albo jak coś fajnego znajdę przez internet to już jest sprzedane i ogólnie bardzo szybko się zniechęcam. Mam od jakiegoś czasu jednak taki zwyczaj, że na posezonowych wyprzedażach kupuję Mani ubrania na następny rok. Największy wydatek to zawsze kurtki i odzież zimowa, oraz buty. Dlatego już od dwóch lat, gdy kończy się zima, kupuję małej kurtki i buty na następny rok. Dzięki temu oszczędzam kupę kasy, a moje dziecko nosi markowe ubrania za grosze. W tym roku korzystając z finałowych przecen po 70% kupiłam Mai kurtkę na za rok Benetton za 50 zł i fantastyczne oficerki Lasockiego za niecałe 40 zł. Jedna kurtka i buty to mało i będę musiała jej jeszcze coś dokupić jak przyjdzie pora, ale zima nas już nie zaskoczy, a to wszystko kosztowało jedynie ułamek swojej pierwotnej ceny Mam też kupione po przecenie pół torby świątecznych ubrań dla Mani i Tosi. Trafiłam na wyprzedaż w Tesco, gdzie wszystko kosztowało po parę złotych, a przyznasz sama, że dziecko wygląda w Święta super w stroju mikołajki czy pajacu w renifera, tylko, że znowu w sezonie trochę to kosztuje, a tak naprawdę jest to ubranie na raz i niejednokrotnie człowiek zastanawia się czy warto te pieniądze wydać na taką głupotę? czy lepiej kupić coś za to maluchowi? ja osobiście wolałabym tę drugą opcję.
Second hand dziecięcy nie jest zły, ale trzeba mieć czas, trzeba umieć kupować i mieć szczęście bo najlepsze oferty szybko znikają. Czas mam, ale kupować nie umiem, więc nie wkręciłam się w ten biznes. Z racji tego, że marzyło mi się zawsze drugie dziecko, nigdy nie wystawiałam również naszych rzeczy na sprzedaż i dzięki bogu, bo dzięki temu dla Tosi kupujemy tylko to co niezbędne, albo to na co mamy ochotę. Tak czy siak nie zawsze tańsze/używane jest lepsze, czasami warto zainwestować w nowy sprzęt dla dziecka. Decyzja jednak należy do Ciebie.
http://moje-macierzynstwo.blog.pl/2017/03/16/1508/